Jesienne uroki Łydyni widziane z kajaka

Jesienne uroki Łydyni mieliśmy okazję podziwiać 27 listopada 2016 roku płynąc kajakami bardzo mocną ekipą od Starego Grabowca do Gutarzewa. Mieliśmy też okazję przeżyć tego jednego dnia wszystkie cztery pory roku. Po dojeździe na miejsce zaczął padać deszcz, chwilę później wyszło słońce i zrobiło się bardzo przyjemnie, po kilkudziesięciu minutach spływu padał grad, a zaraz po nim śnieg. W Gutarzewie po spływie kajaki zostały pokryte lodem i przyprószone ponownie śniegiem.

Rzeka Łydynia to największy dopływ Wkry o długości 72 km i powierzchni dorzecza 698 km². Rzeka wypływa w pobliżu miejscowości Choszczewka w powiecie mławskim,  a do Wkry uchodzi na północny zachód od Sochocina. W większości jest rzeką uregulowaną z licznymi jazami i betonowymi progami, jednak nie jest tak do końca. Ostatnie 10 kilometrów to naturalny charakter rzeki z dużymi zakolami, powalonymi drzewami, wysokimi skarpami i łagodnymi łąkami.

Latem na ogół brakuje tam wody, dlatego też postanowiliśmy spłynąć Łydynią jesienną porą nie bacząc na pogodę. Ostatnio padające cały czas deszcze spowodowały, że wszystkie tego typu rzeczki zapełniły się dużą ilością wody. Na zbiórkę do Starego Grabowca stawili się wszyscy wcześniej zapowiedziani Twardziele: 10 Chłopa i jedna Pani. Wszyscy mniej więcej odpowiednio ubrani i przygotowani ruszyliśmy podziwiać jesienne uroki rzeki Łydyni.

Pierwsze kilometry pokonywaliśmy długimi i prostymi odcinkami. Na przegradzających w poprzek rzekę progach staraliśmy się przenosić kajaki brzegiem, by nie dopuścić do sytuacji, w której ktoś z naszych Twardzieli wylądowałby w wodzie. Przepływaliśmy pod mostkami, kładkami i mijaliśmy kilometr za kilometrem. Poniżej Luberadza skończyły się długie proste i zaczął się bardzo kręty i naturalny charakter rzeki. Powalone w poprzek drzewa, zwisające tuż nad lustrem wody gałęzie, liczne meandry oraz przewężenia nie jednej osobie dały w kość – oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Do Gutarzewa ostatnie kajaki dopłynęły kilkanaście minut po 15:00, czyli tak jak było to zaplanowane. Wszyscy zmarznięci, niektórzy zmoknięci i zmęczeni ale jednak bardzo usatysfakcjonowani i zadowoleni. Nie obyło się bez wywrotki i utopionego kajaka – dwie różne historie, które staną się zapewne tematem do wspomnień przy następnych spływach i ogniskach. Na przystani kajakowej Cyraneczka w Gutarzewie czekało już na nas rozpalone ognisko przy którym każdy bardzo chętnie stanął, aby rozgrzać zmarznięte kości. Muszę tu jeszcze dopisać, że dla niektórych był to pierwszy spływ w tak trudnych warunkach pogodowych.

W spływie uczestniczyli Członkowie Stowarzyszenia Sympatyków Doliny Rzeki Wkry „Nasza Wkra” w składzie: Wiola i Michał (gospodarze i właściciele Cyraneczki), Jarek, Krzyś, Mateusz, Piotr, Stara Babcia oraz goście: Marcin, Darek, Janek i Bogdan. Przepłynęliśmy tego dnia 17,5 km.

Poniżej kilka ciekawych ujęć, które udało się nakręcić Darkowi

Autorem zdjęć jest Stara Babcia i Darek, autorem ujęć filmowych jest Darek.

4 thoughts to “Jesienne uroki Łydyni widziane z kajaka”

  1. Janek od razu zauważył, że kajakarz bystry i wcześniej wyskoczył z zielonego kajaka żeby go woda nie sponiewierała 😀 😀 D:

Komentarze są zamknięte.